Lukrecjowe smoothie z figą i orzechami nerkowca w towarzystwie wanili
Dzisiejszy dzień został zakończony sukcesem, pomimo niepowodzeń które wystąpiły po drodze wszystko dobrze się skończyło. Siedzę wieczorem przed komputerem i piję swój ciepły napar z lukrecji, wszyscy już śpią, a wspominam jaki to był zakręcony dzień i piszę o dzisiejszym lukrecjowym smoothie.
Może jednak zacznę od początku. Plan był taki, żeby wybrać się do sklepu zielarskiego. Od chwili pobudki wszystko szło gładko jak po maśle. Każda zaplanowana czynność została zrobiona o odpowiedniej godzinie, wszystko porządnie posprzątane, śniadanie zjedzone, wszyscy gotowi, no to ruszamy. Wreszcie dotarłyśmy do sklepu. Cel osiągnięty! Po dłuższej chwili namysłu i zagubienia w gąszczu pełnym herbatek, naturalnych produktów i masy najróżniejszych ziół o których istnieniu nie miałam zielonego pojęcia w końcu udało się wybrać odpowiednie produkty. A tu się muszę pochwalić, że kupiłam nasiona konopi.
Na razie jedyne co przychodzi mi do głowy jak mogę ich użyć to do posypania owsianki lub musli batoniki. Jednak czekam na jakiś ciekawszy pomysł... może marchewkowe kotlety?!
Wracając do historii z dzisiejszego dnia, to po zakupie nasion i reszty rzeczy udało się dotrzeć do domu. No i ZONK! Czegoś brakuje! Myk był taki, że wszystko zostało w sklepie. Ostatecznie udało się odzyskać zgubę i na szczęście całe zakupy czekały w sklepie na ponowny odbiór.
Jednym z moich dzisiejszych zakupów był korzeń lukrecji. Jakiś czas temu będąc w Londynie, wylądowałam w bardzo fajnej kameralnej kawiarni nie daleko mojej szkoły. Od tej pory zaczełam tam chodzić na herbatę. Niestety raz się zdarzyło, że skończyła im się moja ulubiona Pepper Mint Tea (mięta pieprzowa) i w zamian za nią zaproponowali mi Licorice Tea (lukrecjowa). Mówi się, że nie można kochać dwóch rzeczy równocześnie, a jednak można. Nie wiem tylko dlaczego, od razu po powrocie do Polski nie kupiłam tu lukrecji, tylko dopiero teraz. Nie jest, droga i jest jej całkiem sporo w paczce. W każdym bądź razie, lepiej późno niż wcale.
Mała odskocznia od monotonnej herbaty, czas na lukrecjowe smoothie z figami i orzechami w towarzystwie wanilii. Szukając ciekawego zastosowania lukrecji w kuchni znalazłam taki oto przepis. Nie powiem, bardzo mnie zainteresował i ku mojemu szczęściu miałam w domu laskę wanilii, którą już od dłuższego czasu chciałam wykorzystać, dlatego też od razu po powrocie do domu postanowiłam wypróbować znaleziony przepis. Oczywiście jak zwykle zostały wprowadzone małe zmiany. Wyszło przepysznie, serdecznie polecam, w szczególności fanom słodyczy, bo jest na prawdę słodkie! Bez dodatku cukru i na dodatek zdrowe (kwas zawarty w suszonej lukrecja jest aż pięćdziesiąt razy słodszy od białego cukru). Szczerze mówiąc, za każdym razem kiedy ma się ochotę na coś słodkiego warto sięgnąć, po lukrecje. Skutecznie zaspokoi słodyczową potrzebę, przynajmniej w moim przypadku, a już na pewno w połączeniu z wanilią
Lukrecja nie dość ze hamuje rozwój próchnicy to jest też stosowana przy chorobie wrzodów żołądka i dwunastnicy. Jednak nie warto z nią przesadzać, co za dużo to nie zdrowo. Można pić nie więcej niż trzy filiżanki dziennie i po trzech tygodniach jej spożywania należy zrobić sobie przerwę.
Natomiast suszone figi, do których się ostatnio po woli przekonuję i ukochane przeze mnie orzechy mają dużą zawartość błonnika, który reguluję pracę przewodu pokarmowego.
Zarówno wanilia jak i figi są uważane jako afrodyzjak, zatem mogę przyznać, że lukrecjowe smoothie to świątynia afrodyzjaków w płynie.
Składniki:
(1 porcja)
(1 porcja)
1 łyżeczka korzenia lukrecji
1/2 szklanki wody
1/2 szklanki mleka migdałowego
2 łyżki orzechów nerkowca
1 laska wanilii
3 suszone figi
Przygotowanie:
1. Korzeń lukrecji zalewam wodą i gotuję przez 5 minut, później odcedzam i odstawiam na bok aby ostygła. W tym czasie przecinam laskę wanili i wyskrobuje nożem środek.
2. Do pojemnika od blendera wrzucam figi, orzechy nerkowca, mleko migdałowe, wyskrobany środek wanilii i zaparzoną lukrecję. Wszystko dokładnie miksuję, gotowego smoothie przelewem do szklanki.
0 komentarze