Podejście numer trzy - chlebek jabłkowy. Tym razem zdecydowałam się na wersję z jabłkiem. No i wyszło. Co prawda zrobiony w za dużej foremce, ale i tak dzielnie się trzyma. Zamiast rosnąć w górę, tym razem rósł na boki. Co ważniejsze, jest bez cukru i oleju, a i tak każdy mówi, że słodszy niż jego bananowy poprzednik w którym było o wiele, wiele więcej cukru. Może to i dobrze, że słodkie, bo to jest to czego mi się ostatnio bardzo chce - słodkości + orzechy! Zatem wiosno przybywaj, bo muszę wyjść pobiegać. W przeciwnym przypadku te słodycze wyjdą mi bokiem. 

Jeszcze ciepły chlebek bananowy będzie się świetnie prezentował z moim porannym domowej roboty masłem orzechowym. Było gotowe w niecałe pięć minut i dzięki niemu cały dom wypełnił cudowny zapach prażonych orzechów włoskich.

W związku z moimi pierwszymi chlebowymi podbojami, polecam pieczenie tego chleba w mniejszej foremce, tak żeby ciasto było na równi z brzegiem foremki lub lekko niżej, ponieważ będzie ono lekko wyrastało. Chodzi o efekt wizualny, kromki będą wyższe. Jeżeli forma będzie szersza to ciasto rozleje się na boki i tak jak w tym przypadku kromki będą podłużne. To już kwestia gustu kto jakie woli.

Jakie pieczywo chodzi mi teraz po głowie? Bajgle, okrąglutkie bajgle. Jak skończę swoje dwa słodkie chlebki biorę się za nowe bajglowe wyzwanie, wszystko jest już kupione i gotowe czeka na swoją kolej. Ostatnimi czasy uwielbiam siedzieć w kuchni i tylko bym coś gotowała, no ale ile można, trzeba też się trochę poruszać, a nie tylko jeść hehe. Już nie mogę się doczekać, aż będzie wiosna i będę mogła pójść na spacer / pobiegać, później wrócić do domu ugotować coś ciepłego i dobrego na obiad, a wieczorem przy herbacie cieszyć się dobrze spędzonym dniem z bliskimi.